Miało być jedno… a wyszło jak zawsze.
Prosto z jbrowego pieca 🙂
Miało być jedno… a wyszło jak zawsze.
Prosto z jbrowego pieca 🙂
Chyba wole kolorowe, ale jeśli ktoś chciałby zobaczyć jak wygląda w BW to pod spodem jest w takiej wersji.
Air Show Radom 2011.
Trudno jest wyrobić sobie zdanie po biernym uczestnictwie w imprezie zaledwie drugi raz. Dwa lata temu z powodu wypadku pokazy były znacznie skrócone. W tym roku całe… ale. Właśnie, ale…
Tegoroczny airshow był moim zdaniem znacznie mniejszy niż ten sprzed 2 lat i znacznie uboższy. Wystawa stacjonarna malutka i w zasadzie żadnych nowości. Wszystko to samo. Brakowało ciekawych maszyn. Nie było wielkich samolotów. Poza jednym AWACS, który tylko przeleciał nad lotniskiem – nic ciekawego. Do Herculesa wpuszczali przez krótki czas. Nam zamknęli przed samym nosem i byliśmy bardzo zawiedzeni. Chyba byłaby to największa atrakcja – posiedzieć minutę za starami misia… nie udało się.
Tak więc wystawa statyczna na godzinkę czasu… i to bez specjalnego pośpiechu.
Pokazy w powietrzu… większość bardzo ciekawa. Bardzo byłem zadowolony z akrobacji staruszka LIM-2. Bardzo fajna maszyna. Niestety z racji tego, że staliśmy w kolejce do Herculesa – nie mam ani jednego zdjęcia. Szkoda. Dużo F-16. Chyba zdecydowanie najlepszy i najciekawszy pokaz to pozorowana walka powietrzna MIG-29 vs. F-16 zafundowana przez naszych rodzimych pilotów. Pamiętam również przelot 2 szt. SU-22 – super. No i latający Holender, który w F-16 pokazał klasę. Przelot kolumny polskich samolotów wysoko nad lotniskiem to jakaś kompromitacja. Szkoda było paliwa. Dobrze, że nasz zespół akrobacyjny w Iskrach mocno nadrobił to niedociągnięcie. Jak na sprzęt którym dysponują, zrobili świetny pokaz. Szwajcarska grupa akrobacyjna – bardzo zachowawczo. Francuzi – rewelacja i na koniec Włosi. To miała być największa atrakcja, ale moim zdaniem Francuzom nie dali rady. Kiepsko wypadły te wszystkie małe samolociki i śmigłowce, które jakby olały zupełnie tę część lotniska w której my staliśmy. Wszystko przed trybuną honorową. Dalej się nie zapuszczały.
Co mi się nie podobało? To samo co dwa lata temu… Wszystkie pokazy obserwuje się pod słońce. Pomijam fotografię, z której wszystko nadaje się do kosza, przynajmniej to co zrobione do godz. 17. Japa czerwona jak wóz strażacki. Jak się ma okulary (bez których się nie da nic zobaczyć) to później człowiek ma pysk w paski biało czerwone. O zdjęciach już wspomniałem – zdjęć nie ma. Nie wiem na ile byłoby to trudne, ale przeniesienie publiki pod las z drugiej strony w cień i oglądanie pokazów ze słońcem uczyniłyby airshow w Radomiu jedną z lepszych imprez tego typu.
Widać też było, że organizatorzy postawili w tym roku na bezpieczeństwo. Akrobacje bardzo zachowawcze, przeloty na niedużych prędkościach. Może i dobrze. Kolejne wypadki nikomu nie są potrzebne.
Gastronomia – astronomia. Przez ceny głównie. Ja wiem, że trzeba zarobić, ale kotlet z karkówki za 9zł za 100g, to lekka przesada. Karkówka w markecie kosztuje 10zł za kilogram, a tam średni kotlet 200g – 18 zł. Chyba przesada… Poszliśmy na jakąś kiełbasę – niestety, była niejadalna.
No i totalna porażka to toalety, ale tutaj nie było co się spodziewać luksusów. Szkoda tylko, że wody do umycia rąk zabrakło i gdyby nie to, że mieliśmy zapas to…
Ogólnie całość na plus. Choćby za to, że w ogóle airshow się odbył, bo po ostatnim wypadku – miało nie być.
Mam nadzieję, że za kolejne dwa lata będzie pełen wypas, ale do tego czasu po pierwsze kupie dłuższe szkło, a po drugie wykupie pakiet prasowy za kupę pieniędzy i zawiozą mnie pod wspomniany las. Wtedy będzie na blogu dużo zdjęć i jeśli coś będzie do bani to nie będę już mógł zganiać na słońce i inne braki.
Tyle w temacie.
Jeszcze jedno zdjęcie z AS w Radomiu. Przy okazji któregoś zdjęcia napiszę co mi się podobało i co mi się nie podobało na imprezie.