Archive for listopad, 2010

Znów z archiwum.

23 listopada, 2010

W zasadzie mamy już gotowy kolejny reportaż aktualny na blog, ale dziś jeszcze musimy sięgnąć do archiwum.

Paskudny listopad, najgorszy miesiąc w roku. Paskudna szklana pogoda nie zachęca do mozolnej pracy. Ciągle chce się spać… No ale już niedługo grudzień… i Święta… i może konkurs z nagrodami… 😉

Dziś z archiwum wyciągnęliśmy reportaż Justyny i Jacka 🙂 Mama Majki zagląda do nas od czasu do czasu, to będzie miała okazję przypomnieć sobie jak było ponad rok temu…

Archiwum.

19 listopada, 2010

Dlaczego nikt mi nie powiedział, że ostatnie nasze sięgnięcie do archiwum było obarczone błędem, polegającym na tym, że zdjęcia pojawiły się już i to bardzo niedawno na blogu? Trzeba uporządkować dodawanie wpisów, bo przestajemy ogarniać to co już było a czego nie było… 😉 szczególnie jeśli chodzi o sięganie do archiwum…

Przedwczorajszy wpis w związku z tym poleciał w kosmos. Zdjęcia z tego postu są kilka wpisów wcześniej, więc jeśli ktoś chciałby z jakichś powodów do nich wrócić, to ma szansę.

Dzisiejsze sięgnięcie jest ciekawe z kilku powodów.

Po pierwsze – Marta i Marek są stałym „wystrojem” tego bloga… bo go otwierają 😉

Po drugie – chyba jako jedyna para w naszej karierze miała dwa plenery… jeden oficjalny a w przypadku drugiego zwyczajnie zostaliśmy postawieni pod ścianą…   :green:   Ten drugi to już był prezentowany. Teraz wrócimy do tego pierwszego.

Po trzecie – kiedy dziś rano oznajmiłem właścicielom wizerunku, że pora na nich… to powiedzieli, że to tak dawno, że już nie pamiętają… (przynajmniej jedno z nich tak twierdzi). Poczułem się w obowiązku przypomnieć.

Po czwarte – :hmm:   , no nie?

M&M’sy

Zdjęcie.

18 listopada, 2010

Jedno, przy okazji kończenia reportażu…

proszę nie regulować odbiorników, tak ma być. 😉

Co byś wolał…

11 listopada, 2010

Wyobraź sobie taką sytuację:

Babcia woła wnuczka i mówi – masz tu wnusiu stówę od babci, kupisz sobie coś, po czym babcia wciska w rękę zwinięty w trąbkę banknot 100zł, który odjęła od swojej emerytury…

A teraz wyobraź sobie alternatywną sytuację – włączasz komputer, otwierasz pocztę e-mail a tam list tej treści: Witam Cię Wnuku. W załączniku przesyłam Ci potwierdzenie przelewu 100PLN, które przelałam na twoje konto. Zrobisz z tym co uważasz. Pozdrawiam. Babcia.

Która z sytuacji jest bliższa Twojemu sercu?

Jeśli wybrałeś, to zastanów się następnym razem, kiedy będziesz chciał wysłać bliskiej osobie w podarunku  „jpega na meila”.

Niepodległościowo pozdrawiam.

Moja przygoda z facebookiem…

10 listopada, 2010

Któregoś dnia usłyszałem zdanie – jak Cie nie ma na facebooku, to znaczy, że nie istniejesz… Hmm… czyli nie facebook, tylko fejs-bóg????
No głupio jakoś mi się tak zrobiło, bo to trochę niezręcznie tak sobie nie istnieć. Jako natura aspołecznościowa w sensie internetowym, nie lubiłem portali tego typu, ale cóż… znak czasów, trzeba się przemóc i mieć stronę na facebooku. Trzeba zacząć lubić i już.
Usiadłem przed komputerem, połączyłem się ze stosowną stroną… i zarejestrowałem. Na początku trochę ciężko było się zorientować, ale jakoś opanowałem i do dzieła. Stronę stworzyłem. Dodałem obrazek, uzupełniłem mniej więcej dane…
Postanowiłem pobawić się narzędziami administracyjnymi i… i skasowałem siebie jako administratora mojej własnej strony, po czym zaczęła ona funkcjonować jako strona widmo, bez jakiejkowiek możliwości zarządzania nią. No to czad. W głowie mi się nie mieściło, że taka sytuacja może być przyjęta przez system. Zacząłem szukać pomocy. Okazało się, że nie ja jeden w swoim geniuszu okazałem się tak błyskotliwy. Miałem godnych poprzedników. Niestety dowiedziałem się również, że jedyna opcja to pisać na mail facebooka bez żadnej gwarancji, że ktoś to naprawi. No ale wysłałem piękny mail w lengłidżu. Czekam… Do dziś czekałem i się nie doczekałem… Automat tylko przysłał mi wiadomość, że otrzymali mój problem i myślą… A tam. Nie będę czekał. Zakładam stronę od nowa. O dziwo, udało mi się założyć kolejną stronę o identycznej nazwie… hmmm… czyli są już dwie, w tym jedna widmo. Znów dodałem obrazek, tym razem pamiętałem, żeby nie pokombinować z administratorem. I nawet pomyślałem, że to niegłupia zabawa, kiedy wtem nagle wyskakuje mi ekran i każe się logować… No to się loguję i… i dupa. Konto uszkodzone, zostało zablokowane. Jak masz z tym jakiś problem, to pisz na e-mail… O nie, drugi raz nie będę pisał… Zakładam konto od nowa. Mniej więcej już wiem jak to się robi, to teraz będzie już dobrze… Niestety, nie da się. Twój e-mail jest zablokowany. Chcesz odblokować konto, podaj nam swój pesel, numer ubezpieczenia i skan dowodu tożsamości, jak nie, to wyślij e-mail…
Trudno, skupiłem się, wyłuszczyłem problem, znów w lengłidżu, wysłałem i dostałem tę samą odpowiedź, od tego samego automatu, że myślą…
A ja jestem o jedno doświadczenie mądrzejszy. Nie ma mnie na facebooku, ale mimo wszystko istnieję. I choćby sam założyciel tego portalu napisał do mnie odpowiedź na nurtujące mnie problemy, to ja sobie odpuszczę rejestracje. Pozostanę sobie taki aspołecznościowy. Trudno.
Aha… i nie obraziłem się na facebooka… ja po prostu tego nie rozumiem i nie będę próbował zrozumieć.
Lubię to? Nie…  nie lubię.

p.s. gdyby jakimś cudem uznali, że jednak godzien jestem dostąpienia zaszczytu posiadania strony na facebooku, to na pewno dam znać o rozwoju wypadków.

obrazek znalazłem na google. Widać nie ja jeden zostałem zablokowany 🙂