Moja przygoda z facebookiem…

10 listopada, 2010

Któregoś dnia usłyszałem zdanie – jak Cie nie ma na facebooku, to znaczy, że nie istniejesz… Hmm… czyli nie facebook, tylko fejs-bóg????
No głupio jakoś mi się tak zrobiło, bo to trochę niezręcznie tak sobie nie istnieć. Jako natura aspołecznościowa w sensie internetowym, nie lubiłem portali tego typu, ale cóż… znak czasów, trzeba się przemóc i mieć stronę na facebooku. Trzeba zacząć lubić i już.
Usiadłem przed komputerem, połączyłem się ze stosowną stroną… i zarejestrowałem. Na początku trochę ciężko było się zorientować, ale jakoś opanowałem i do dzieła. Stronę stworzyłem. Dodałem obrazek, uzupełniłem mniej więcej dane…
Postanowiłem pobawić się narzędziami administracyjnymi i… i skasowałem siebie jako administratora mojej własnej strony, po czym zaczęła ona funkcjonować jako strona widmo, bez jakiejkowiek możliwości zarządzania nią. No to czad. W głowie mi się nie mieściło, że taka sytuacja może być przyjęta przez system. Zacząłem szukać pomocy. Okazało się, że nie ja jeden w swoim geniuszu okazałem się tak błyskotliwy. Miałem godnych poprzedników. Niestety dowiedziałem się również, że jedyna opcja to pisać na mail facebooka bez żadnej gwarancji, że ktoś to naprawi. No ale wysłałem piękny mail w lengłidżu. Czekam… Do dziś czekałem i się nie doczekałem… Automat tylko przysłał mi wiadomość, że otrzymali mój problem i myślą… A tam. Nie będę czekał. Zakładam stronę od nowa. O dziwo, udało mi się założyć kolejną stronę o identycznej nazwie… hmmm… czyli są już dwie, w tym jedna widmo. Znów dodałem obrazek, tym razem pamiętałem, żeby nie pokombinować z administratorem. I nawet pomyślałem, że to niegłupia zabawa, kiedy wtem nagle wyskakuje mi ekran i każe się logować… No to się loguję i… i dupa. Konto uszkodzone, zostało zablokowane. Jak masz z tym jakiś problem, to pisz na e-mail… O nie, drugi raz nie będę pisał… Zakładam konto od nowa. Mniej więcej już wiem jak to się robi, to teraz będzie już dobrze… Niestety, nie da się. Twój e-mail jest zablokowany. Chcesz odblokować konto, podaj nam swój pesel, numer ubezpieczenia i skan dowodu tożsamości, jak nie, to wyślij e-mail…
Trudno, skupiłem się, wyłuszczyłem problem, znów w lengłidżu, wysłałem i dostałem tę samą odpowiedź, od tego samego automatu, że myślą…
A ja jestem o jedno doświadczenie mądrzejszy. Nie ma mnie na facebooku, ale mimo wszystko istnieję. I choćby sam założyciel tego portalu napisał do mnie odpowiedź na nurtujące mnie problemy, to ja sobie odpuszczę rejestracje. Pozostanę sobie taki aspołecznościowy. Trudno.
Aha… i nie obraziłem się na facebooka… ja po prostu tego nie rozumiem i nie będę próbował zrozumieć.
Lubię to? Nie…  nie lubię.

p.s. gdyby jakimś cudem uznali, że jednak godzien jestem dostąpienia zaszczytu posiadania strony na facebooku, to na pewno dam znać o rozwoju wypadków.

obrazek znalazłem na google. Widać nie ja jeden zostałem zablokowany 🙂

3 komentarze to “Moja przygoda z facebookiem…”

  1. fotograf pisze:

    Facebook team odpowiedział!!!

    Note that you will not be able to use the email address associated with your disabled account to sign up for a personal profile; you will have to use a different, personal email address.

    Thanks for your understanding,

    Tymon
    User Operations
    Facebook

     

    Czyli co… czyli sztuczne mnożenie użytkowników… załóż sobie kolejne, ale adresu e-mail ci nie odblokujemy.

     

    :czerwona:

  2. fotograf pisze:

    Niestety… facebook team nadal nie uznał mnie za godnego… :facepalm:

  3. Weronika pisze:

    No i popieram! Sama się poddałam fejsbukowej manii, ale jakoś nie zauważyłam różnicy w tym moim istnieniu :P. Następny szał, który minie za rok, może dwa 🙂

Leave a Reply