Każdy kto słucha muzyki i ma do tego stosowne przyrządy, wie, że urządzenie służące do odsłuchu – potocznie nazywane głośnikiem czy kolumną głośnikową, bardzo często ulega zakurzeniu. Oczywiście może zdarzyć się sytuacja, że ktoś ową kolumnę głośnikową ukryje skrzętnie w przepastnym regale, albo nakryje serwetką i postawi na niej kwiatek, wtedy efekt o którym mówiłem może nie występować, albo występować z stopniu znacznie mniejszym. Moje głośniki stoją luzem, na podłodze i są odsłonięte… przeważnie. Tylko jak przychodzą goście to są zasłaniane, bo się śmieją… 😉
Taki zakurzony głośnik wygląda mało estetycznie. W związku z tym od czasu do czasu należy go odkurzyć. Trzeba przy tym zachować niezwykłą ostrożność, ponieważ odsłonięty głośnik jest bardzo podatny na uszkodzenia wywołane przedmiotami ostrymi czy twardymi. Można to zrobić jakąś ściereczką (nie sam głośnik, ale obudowę), odkurzaczem, jakąś szczotką z piórek czy dowolny inny znany Wam sposób. :old:
Ja do tego tematu podchodzę nieco inaczej. Przy doprowadzaniu głośnika do porządku staram się łączyć przyjemne z pożytecznym. Jak? Sposób jest banalnie prosty. Trzeba przygotować odpowiedni zestaw utworów, włożyć płytę do odtwarzacza i przekręcić potencjometr w prawo. Czym dalej go odkręcimy, tym efekt naszej czynności będzie bardziej zadowalający.
Dziś w ramach pomocniczo-edukacyjnych chcę przedstawić Wam jeden z utworów, który poza tym, że jest w moim przekonaniu niesamowity, doskonale nadaje się do czyszczenia głośnika… doskonale… naprawdę… polecam… głośno i od początku do końca… 😉