Jakoś tak nam się układa, że większość plenerów robimy jesienią. Niektóre późną jesienią…
Plener Kingi i Tomka przesunął się nam na 9 października. Pamiętam (bo mam zdjęcie) że byłem ubrany w grubą bluzę i kurtkę. Ręce marzły od trzymania aparatu. Nam przyszedł do głowy plener z samochodem… w dodatku bez dachu.
Kinga i Tomek to pewnie do dziś nam nie wybaczyli. Kinga po każdej serii zdjęć chowała się w ciepłą kurtkę, żeby ogrzać się przed następnymi. Na zdjęciu poniżej wyglądają na szczęśliwych i zrelaksowanych… 😉 Byli bardzo, bardzo dzielni, bo pogoda do takich zdjęć nie zachęcała.
Tropikalnych temperatur może nie doświadczyliśmy 😉 ale fotografowie z niemałym poświęceniem dbali o to, by nie było nam zimno… I tego nigdy im nie zapomnimy :brawo: :]
No my też mieliśmy plener w październiku ale jakoś w połowie 🙂 :green: